wtorek, 13 czerwca 2017

Rocznica

21.05.2017, Niedziela
Niby zwykła, ale niezwykła, bo mamy rocznicę. To znaczy rocznica jest za 10 dni, ale w poniedziałek Eliasz idzie do szpitala na "nie wiadomo ile", więc jest dziś. 
Wsiadamy do auta i dostaję prezent. Wyciąga go z niewielkiego schowka na karty kredytowe w aucie. Coś małego, myślę.
Srebrne serce na łańcuszku i grawer: Anuś i Eluś.
-Żebyś zawsze miała mnie przy sobie. Wzruszam się. 
Wielki prezent.
-Na złoto nie było mnie stać- mówi. 
Dobrze się składa, bo srebro podoba mi się bardziej.
-A, i na odwrocie można dopisać jeszcze Milusia, wtedy będziemy zawsze w trójkę, tylko nie wiedziałem czy chcesz.

Chcę, oczywiście. 

Tulimy się chwilę, krótką, taka na trzy łzy wsiąknięte w jego ramię, bo jednak niewygodnie się tulić gdy siedzi się w aucie. Jedziemy i milczymy, moje myśli są ciężkie, patrzę na niego i widzę, że jego tez.
Przełamuje ciszę i pytam:
-o czym myślisz? 
-że te felgi co kupiłem mają rysy.
Czyli jednak nie są ciężkie, uff.
-i że często tu jeździłem z Mirkiem jak jeszcze pracowałem i że dawno nie byłem w pracy.  
Więc trochę jednak są.
Próbujemy zjeść obiad w Łęknicy, ale znalezienie lokalu, przed którym nie siedziałyby panie lekkich obyczajów graniczy z cudem. 
W końcu się udaje i gdy jemy smaczny obiad mówię, że mam takie małe marzenie, że nigdy nie jechałam bryczką i że chciałabym tutaj, dzisiaj, po parku. 
-ja wiele razy jeździłem bryczką, dla mnie to żadna atrakcja.
-ale dla mnie tak.
-ok, możemy spełnić dziś Twoje marzenie.
Bryczki są trzy, każda po dwa konie w zaprzęgu. Pytam o cenę. 75 euro.
Nie mamy tyle. To znaczy mamy, ale mamy też jutro wyjazd do Wrocławia, a tam też realizujemy jedno marzenie, chwilowo ważniejsze od bryczki. 
Jest więc spacer alejkami w cudownym majowym słońcu. 
-jak chcesz to poproszę Andrzeja, żeby Cię przewiózł bryczką, przejedziesz się po Lubomierzu jak Pawlak.
Uwielbiam to poczucie humoru. 
I tak idziemy, rozmawiamy, śmiejemy się, pijemy kawę wzięta na wynos w tekturowych kubkach i jemy jednego loda ma spółkę. Jest tutaj pięknie, przepięknie, nie wiem czy bardziej zielono czy bardziej kolorowo, ale ten park zachwyca o tej porze roku. Próbuję uchwycić to piękno, próbuje robić zdjęcia, nagrywać filmiki. Jednak jak patrze w obiektyw to nie patrze na park. 
Nagrywam wiec w głowie. Tysiące folderów i nieskończone terabajty pamięci. 
Ludzie wymyślili coś co już mają. 
Odtwarzasz gdzie chcesz i kiedy chcesz. Nie tylko dźwięki,  nie tylko obraz, ale też zapach świeżo skoszonej trawy i kwitnących kwiatów. 
Eliasz niesie plecak, a w nim koc, wodę i bluzę. Widzę, że mu ciężko, chcę zaproponować, że teraz ja poniosę. Ale znam go i wiem, że ma swój męski honor i nie tylko nie odda mi plecaka, ale być może poczuje sie tym urażony. Po chwili mówi: może ja poniosę Twoja torebkę, a Ty weźmiesz plecak?
Czyli jednak, musi być mu bardzo ciężko iść. 
Więc ja niosę plecak, a w nim dodatkowo  jego honor i jego pokora. On niesie moja maleńka torebkę z telefonem i chusteczkami, te proporcje w naszym wzroście i tym co niesiemy muszą wyglądać dziwnie, a może nawet śmiesznie, bo przechodząca obok para komentuje to z przekąsem.
Słodka niewiedza pozwala im zaśmiać się myśląc, że Eliasz to cienias. Tymczasem przed chwilą minęli bohatera. 
Chwilę później leżymy na kocu i patrzymy w niebo i chmury. Płyną sobie majestatycznie po niebie, co chwilę zmieniając kształt, łącząc się ze sobą i rozdzielając, wpatruje się tak w ten ich taniec i na chwile odlatują mi myśli. Jest mi dobrze, leżę na ramieniu mojego od trzech lat męża, słońce i wiatr muskają nasze twarze.
-następnym razem przyjedziemy tu z Milusią, mówi. Myślę właśnie o tym samym. Byłoby cudownie pokazać jej to piękne miejsce.
-jak idę z wózkiem to się o niego podpieram- kończy. 
Szach mat Eluś, tego się nie spodziewałam.

Wracamy więc pomału, trzymamy się za ręce, gadamy o głupotach, nie mówimy o miłości, choć to rocznica. 

-jeśli kiedyś się dowiesz, że zostało mi ileś życia i nie ma już dla mnie ratunku to nie ukrywaj tego przede mną, nie okłamuj mnie.
-czemu?- pytam- będzie ci trudniej walczyć.

- ale tobie będzie trudniej z tym żyć. Poza tym chciałbym ten czas przeżyć po swojemu. Obiecujesz?
- ale jesteś pewny?
- tak. Obiecujesz?
Drżąca brodą mówię, że tak. 
- dziękuję.
Kiedy gula w gardle schodzi mi niżej i mogę się już odezwać pytam: a Ty byś mi powiedział gdybym to ja była chora, że lekarze nie mają już dla mnie nadziei?
-Tobie? W życiu! Od razu byś się położyła do grobu.
Czyli jednak wyznaliśmy sobie dziś miłość i to bez kocham Cię.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz